Brak konsekwencji

Nazywaj mnie tak, jak chcę być nazywany. Mężczyzna, który czuje się kobietą chce, aby mówić do niego per pani, a jednak ten sam człowiek mówi do mężczyzny, który chce być nazywany księdzem, per pan. Gdzie tu logika? Znowu w Gazecie Wyborczej pojawił się tekst, w którym autor zwraca się do przełożonego klasztoru na Jasnej Górze – panie przeorze. Ciekawe jak zareagowałby autor tego tekstu, gdybym zwrócił się do niego per ksiądz?

Uczmy się jedności od chrześcijan w Burkina Faso

Przygotowuję kazania na Tydzień Modlitw o Jedność Chrześcijan (18-25 stycznia). Proboszcz dał mi materiały opracowane na tę okoliczność przez Konferencję Episkopatu Polski i Polską Radę Ekumeniczną. Przeglądam z uwagą I rozdział i dowiaduję się z niego, że ekumenizm dynamicznie rozwija się w Burkina Faso. A gdzie jest to Burkina Pazo? – pyta mnie znajomy. Gdziekolwiek by nie było, to jeśli tam się rozwija ekumenizm, z pewnością i do nas kiedyś dotrze. Taką mam nadzieję, choć w materiałach nic o Polsce nie ma. Tylko czy wystarczy opowiedzieć wiernym w Polsce o Burkina Faso, by wzbudzić w nich nadzieję w rozwój ekumenizmu także na naszym rodzimym gruncie? Czy u nas też tak pięknie będzie? Burkina Faso to dawna Górna Wolta w środkowo-zachodniej części Afryki, zamieszkana przez 19 milionów ludzi (w tym ok. 4 mln chrześcijan), rządzona obecnie przez juntę wojskową. Wśród turystycznych atrakcji wymieniane są święte krokodyle i parki narodowe. No cóż, trzeba mi będzie lepiej ten kraj poznać. Różne denominacje chrześcijańskie podejmują tam wspólne działania na rzecz pojednania, pokoju i sprawiedliwości społecznej – czytam w materiałach na tydzień ekumeniczny. Z pewnością takich działań nam w Polsce potrzeba.

Foto: Burkina Faso, Water Alternatives Photos

Refleksja po lekturze książki Jakuba Małeckiego

Gotowi jesteśmy do poświęceń, aby ludzie nas dobrze zrozumieli, nie przekręcili naszych myśli, dobrze odczytali intencje. Rozpalamy ogień naszych gestów i płomiennych słów, by wyrazić siebie, by być usłyszanym, by otrzymać odpowiedź lub sprowokować czyjąś reakcję. Zapominamy jednak, że ogniem nie jesteśmy. Człowiek to jedynie kruche ciało, a bliskość ognia nie zawsze rozgrzewa i rozpala, czasem spopiela.

Czytaj dalej

Kazanie wygłoszone 31 grudnia 2023

Życie jest pełne pięknych niespodzianek, ale życie jest pełne także obietnic, które przynoszą rozczarowanie. Spodziewamy się czegoś, a tu nic. Czekamy na coś, czekamy na kogoś, na czyjś gest, na czyjeś słowo, i wydaje się nam, że czekamy na darmo. Podobne doświadczenie miał patriarcha Abraham.

Wojciech Żmudziński SJ w Albanii w 1992 roku

Czytaj dalej

Drugie Boże Narodzenie – opowieść wigilijna

Jak będzie wyglądało drugie przyjście Chrystusa na świat? Różnie to sobie teolodzy wyobrażali. Nikt jednak z nich nie wpadł na pomysł, że ludzie mogliby Jezusa zrekonstruować.

Włoski pisarz i nauczyciel urodzony w Palermo w 1977 roku, Alessandro D’Avenia, opublikował przed Bożym Narodzeniem apokaliptyczne opowiadanie, którego akcja rozgrywa się na ziemi zamieszkałej przez niewielu, którzy ocaleli i zbudowali cywilizację pokoju, wzajemnej miłości i dobrobytu. Zamieszkali w koloniach rozsianych w kosmosie i tam, dzięki uratowanemu przed zniszczeniem całunowi, zrekonstruowali DNA Jezusa z Nazaretu. Tym razem Chrystus przychodzi na świat w laboratorium. Wszystkie narody są zaangażowane w projekt „Bezpieczne Boże Narodzenie”.

Czytaj dalej

Solidarność w rozwiązywaniu kryzysu uchodźczego

Będzie solidarność krajów UE w sprawie uchodźców, którzy mają prawo do azylu. Do uzgodnień doszło wczoraj. Ursula von der Leyen podkreśliła, że teraz o tym, kto może wjechać i zostać w UE, będą decydowali Europejczycy, a nie przemytnicy. Uzgodnienia te zakładają jednocześnie surowsze kontrole na granicach UE, tworzenie ośrodków dla uchodźców przy granicach, odsyłanie tych, którzy nie uzyskają prawa do azylu. Przeciwko tak surowemu podejściu protestuje m.in. Caritas. Kraje UE zgodziły się także na pewne odstępstwa od surowych reguł w takich przypadkach jak sytuacja na Białorusi, gdzie migranci są wykorzystywani i należy im pomóc bez względu na to, czy kwalifikują się do uzyskania azylu, czy nie.

Wyjątkowe opowiadanie tegorocznego noblisty

Jon Fosse w opowiadaniu „A Shining” nazywa to, co nienazwane i nieuchwytne, to co język religii zamienił w banał. Nazywa bez słów. Prowadzi dialog, bo co ma robić, gdy nic nie da się zrobić. Ale mówienie nie skraca dystansu, nic nie wyjaśnia. To, co jest, to po prostu jest i nie musi odpowiadać na twoje pytania. Samochód ugrzązł, jest noc, pada śnieg. Instynkt podpowiada, że trzeba iść przed siebie. Gdzieś muszą być ludzie. W lesie nie można krzyczeć. Halo, czy jest tam kto!? Cisza chce z tobą rozmawiać. Zgubiłeś się dziecko. Zrób coś! Nie możesz tak stać. Zgubiliśmy się wszyscy, ale przynajmniej idźmy razem. Ale dokąd? Gdzieś idziemy, ale w tej drodze się nie spotykamy. Słychać nasze głosy w ciemności. Gdzie jesteśmy? Gdzie? Jesteśmy tam, gdzie jesteśmy, nigdzie indziej. Stoimy w miejscu i niedługo zamarzniemy. To czego doświadczamy, niekoniecznie się wydarza i przychodzi taki moment, że nic już nie ma znaczenia, bo wszystko jest znaczeniem. Taki jest klimat tego wyjątkowego opowiadania.

Gadżety w życiu zakonnika

Nie postępuję w temacie uwalniania się od nieuporządkowanych przywiązań. Wręcz przeciwnie. Przez ostatnie lata bardzo się przywiązałem do gadżetów nadających smak moim porankom i monotonii życia pisarza zajmującego się głównie komponowaniem listów, tworzeniem dokumentów i tłumaczeniami. Mam własną filiżankę do picia kawy, swój kubek do parzenia ziół, ciśnieniową maszynkę do espresso. Nie mówiąc już o książkach i czytniku do ebooków. Do papierowych książek przywiązuję się pisząc po nich, podkreślając i robiąc na marginesie notatki. Wtedy stają się naprawdę moje. Wczoraj kupiłem ręczny młynek do kawy i wełniany kapelusz oraz zamówiłem podręczną wagę do walizek, których mam aż trzy. Obrastam coraz bardziej w rzeczy i tworzę w głowie wciąż nowe obrazy przyjemnego życia. A co z duszą? Ponoć może pomieścić tylko jedno.

Ilustracja: flickr.com / edu almonte

„Szczerze oddany Szurik” Ludmiły Ulickiej

Czy człowiek, który każdemu robi dobrze, może być nazwany świętym? Taki jest Szurik, tytułowy bohater powieści Ludmiły Ulickiej. Nikomu nie odmawia, a szczególnie kobietom, które pociesza wprawiając w ruch swój męski organ, zwykle z litości, ze współczucia. Łatwo jest źle zrozumieć zachętę do dawania każdemu, kto prosi. Powieściopisarka rzuca wyzwanie dosłownej interpretacji słów Jezusa: każdemu kto chce „wziąć twoją szatę, odstąp i płaszcz. Zmusza cię ktoś, żeby iść z nim tysiąc kroków, idź dwa tysiące. Daj temu, kto cię prosi…” (Mt 5,40-42a). Książka Ulickiej to misternie utkane arcydzieło rosyjskiego neorealizmu. Wyraziście portretuje postaci mieszczan XX-wiecznej Rosji i ze szczegółami opisuje wiele ich „nieudanych biografii” i życiowych dylematów. Poznajemy co dzieje się w głowie ludzi próbujących poukładać sobie życie. Opisywana codzienność jest barwna i zaskakuje nieprzewidywanymi zdarzeniami, które usidlają głównego bohatera w jego roli dobroczynnego, trochę naiwnego, maminsynka.

Jego babcia widziała w nim biblijnego Abla, który podobał się Bogu. Sam też wciąż do kogoś się porównywał i wciąż komuś był potrzebny. Nigdy nie pomyślał o swoich pragnieniach. Czy je miał? Wreszcie, stojąc przed lustrem zadaje sobie pytanie: Co to jest własne życie?